Na świecie zawrzało: ChatGPT elektryzuje jednocześnie świat technologii i mediów. Ostatnia miliardowa inwestycja Microsoftu pokazuje, jak wielki jest potencjał nowego cudu sztucznej inteligencji. Kim będą zwycięzcy a kim przegrani rewolucji ChatGPT?
Ujrzałem przyszłość dziennikarstwa – jego imię to GPT
Kiedy rozmawiam o tym ze znajomymi dziennikarzami, zazwyczaj spotykam się ze zdecydowanym sprzeciwem. Mówią mi oni, że przecież badania, przecież wywiady no i wreszcie sam impuls do stworzenia historii, wszystko to wymaga kreatywnych, ludzkich umysłów. W porządku. Trochę racji w tym jest. W przyszłości jednak praca nad czystym tekstem będzie w coraz większym stopniu wykonywana przez AI. ChatGPT już teraz potrafi w 30 sekund napisać artykuł, za który do tej pory freelancerzy wystawiali fakturę na 200 złotych.
Przede wszystkim jednak – ChatGPT, który wywołuje dziś najwięcej szumu, to dopiero początek rewolucji AI. Jeśli ChatGPT w swojej obecnej wersji 3.5 jest rodzajem ’iPhone Moment” dla AI, to powinniśmy przypomnieć sobie, jak bardzo niedojrzały był pierwszy iPhone w porównaniu z dzisiejszym iPhone 14, który swojego przodka przypomina już tylko pod względem designu.
Zaledwie rok po swojej premierze, kultowy smartfon firmy Apple otrzymał bardzo istotną aktualizację w postaci nowego standardu telefonii komórkowej 3G, a przede wszystkim App Store. Dwa lata później Apple wypuściło iPhone’a 4, który był największym skokiem technologicznym w historii tej linii smartfonów. iPhone stał się tak wszechobecny w naszym życiu, że można (prawie zawsze) polegać na Mapach Google, które wypluwają nam najlepszą możliwą trasę podczas 80-kilometrowych przejażdżek rowerowych donikąd, albo możemy sprawdzić z dokładnością co do minuty, kiedy nasz syn pojawił się w szkole. Rzeczy, które jeszcze 15 lat temu były pomysłem wziętym wprost z powieści science fiction.
Krzywa uczenia się i adaptacji będzie w przypadku sztucznej inteligencji taka sama – a nawet jeszcze bardziej stroma. To, czego ChatGPT (lub inne AI) nie potrafią zrobić dzisiaj, będą w stanie zrobić za trzy lub za pięć lat. W pewnym momencie – prawdopodobnie wcześniej, niż nam się wydaje – ChatGPT, albo odpowiedź Google’a lub Mety na ten pomysł, będą miały dostęp do wiedzy w czasie rzeczywistym. I w pewnym momencie AI, karmiona tysiącami Twoich tekstów z przeszłości, będzie w stanie naśladować Twój własny styl do tego stopnia, że trudno będzie Ci odróżnić to od Twoich własnych artykułów.
Jakie (nie)pośrednie następstwa ma przełom w AI w sensie ekonomicznym?
Po pierwsze, już pojawia się liczna grupa przegranych, w tym dziennikarze. To tylko ciąg dalszy tragedii, jaką gildia dziennikarska przeżywa od 25, od momentu rozpowszechnienia się Internetu. To, czy w przyszłości dziennikarze zostaną zdegradowani do roli moderatorów treści, jeśli w ogóle nadal będą do czegokolwiek jeszcze potrzebni, każdy musi ocenić sam – w końcu nie każdy początkujący dziennikarz w 2023 roku ma ambicję zostać drugim Josephem Pulitzerem.
W jeszcze bardziej niepewnej sytuacji znajdą się copywriterzy z branży reklamowej i PR, których praca nie żyje aktualnymi tematami i nie opiera się w żadnym stopniu na indywidualności i osobowości, ale jest – w sensie dosłownym – po prostu wymienna. W tym przypadku (podobnie jak w przypadku grafików, którzy muszą konkurować z generatorami obrazów AI) – już w bliskiej przyszłości może dojść do znacznego zmniejszenia się liczby miejsc pracy.
W szerszym kontekście, olbrzymie wyzwanie stoi też przed agencjami prasowymi, których działalność w mniejszym stopniu polega na pisaniu pięknych historii, a w większym na dostarczaniu konkretnych, a przede wszystkim błyskawicznych informacji. Już dziś eksperymentuje się z „dziennikarstwem robotycznym”, np. w przypadku tworzenia bilansów kwartalnych firm czy publikacji wyników sportowych. Bloomberg, Reuters czy PAP muszą stawić czoła nowemu wyzwaniu – inaczej w pewnym momencie stracą na znaczeniu.
Dziennikarstwo, niezależnie od tego, jak ważne jest dla nas, zajmuje jedynie niewielką niszę w wielkim planie przewrotu związanym ze sztuczną inteligencją. Prawdziwie ostra rywalizacja toczy się w segmencie Big Tech. W konkurencji systemów między członkami GAFAM (Gang of Four (or five) -Alphabet (dawniej Google), Amazon, Meta Platforms (dawniej Facebook), Apple i czasami Microsoft). Ponowna inwestycja Microsoftu w OpenAI o wartości miliarda dolarów to prawdziwy skok, który wywiera presję przede wszystkim na Google.
Pytanie za miliard dolarów brzmi:
Dlaczego pionier Internetu, którego model biznesowy w dziedzinie wyszukiwania nigdy nie został zakwestionowany w ciągu 25 lat, nie ujawnił się z własną AI? Fakt, że cały świat nagle mówi o triumfie tekstowych i graficznych sztucznych inteligencji i że nie pochodzą one z siedziby Alphabetu w Mountain View, ale ze start-upu OpenAI, który kiedyś założył Elon Musk i nad którym Microsoft ma teraz strategiczne zwierzchnictwo, powinien zaniepokoić najcenniejszą korporację internetową świata. Wydaje się nawet, że poziom alarmu zmienił się na „czerwony”, ponieważ, jak donosi „New York Times”, założyciele firmy Sergey Brin i Larry Page podobno wrócili do kampusu Google, aby przyśpieszyć maksymalnie swoje własne działania w zakresie sztucznej inteligencji.
„To jest ten moment, w którym Google jest szczególnie zagrożone”
-powiedział były dyrektor ds. badań w Google, D. Sivakumar, cytowany przez NYT. „ChatGPT wywołał burzę, dając jasno do zrozumienia: 'Tak może wyglądać nowe, atrakcyjne narzędzie do wyszukiwania informacji'” – wyjaśnia Sivakumar. Powodem, dla którego Google, ale także Meta, nie spieszą się z wprowadzaniem swoich systemów AI takich jak ChatGPT, DALL-E 2 czy Midjourney, jest prawdopodobnie obawa przed utratą wiarygodności. Szef Meta AI, Yann Lecun, wyjaśnił kilka dni temu, że użytkownicy mogą spodziewać się podobnych rozwiązań AI od Facebooka i Google. Dlaczego nie teraz? „Zarówno Google, jak i Meta mają zbyt wiele do stracenia, i niemogą sobie pozwolić na wypuszczenie na rynek systemu, który będzie podawał użytkownikom zmyślone informacje” – wyjaśnia Lecun.
W tym właśnie tkwi subtelna różnica między wariantem beta ChatGPT, którego podatność na błędy w obecnej wersji podkreśla Sam Altman, dyrektor generalny OpenAI, a dojrzałymi sztucznymi inteligencjami przyszłości, które będą odporne na błędy. Google i Meta wymagają bezbłędnej AI, ponieważ dostarczanie wiarygodnych informacji jest to ich podstawowa kompetencja. Tak czy inaczej, presja na dwóch gigantów internetowych rośnie – zarówno pod względem czasowym, ze względu na postępy OpenAI, jak i pod względem merytorycznym.
Tymczasem Microsoft zrobił wszystko, jak trzeba:
za kilka miliardów dolarów ten pionier w dziedzinie oprogramowania znalazł się w czołówce popularności, nie ryzykując w gruncie rzeczy niczym. Jeśli inwestycja w ChatGPT nie powiedzie się, wina leży po stronie OpenAI, a nie Satya Nadelli, który po prostu zdecydował się współfinansować start up. Jego wielką przewagą jest to, że w przeciwieństwie do zamieszania panującego w Metaverse, ChatGPT jest dostępny dla każdego i każdy może go używać od pierwszego dnia publikacji wersji beta.